Czego Jaś się nie nauczy …

Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, zdajemy sobie sprawę z faktu, że wiedza, wykształcenie, dyplom specjalisty – nie zawsze stanowią gwarancję bezpiecznego startu w dorosłe życie. Często nie zapewniają pracy ani bezpiecznej egzystencji. Zjawisko to powoduje frustrację młodzieży i narastające od lat złe samopoczucie nauczycieli oraz rodziców.
Nieustannie poszukujemy odpowiedzi na pytanie – jak temu zaradzić? Jak przygotować młode pokolenie do godnego, twórczego życia tu i teraz, w warunkach ogromnych przemian społecznych, gospodarczych i politycznych kraju? Jak zapobiegać widocznemu rozgoryczeniu poczuciu osamotnienia, niespełnienia – a w konsekwencji rodzenia się agresji młodych ludzi wobec siebie i wobec otoczenia?
Aby sprostać tym wyzwaniom, niezbędna jest dziś nam wszystkim: rodzicom, nauczycielom, młodzieży oraz dzieciom nowa wiedza na temat rozwoju człowieka, kontaktów międzyludzkich, skutecznych sposobów radzenia sobie w trudnych sytuacjach, gdy świat wydaje się „stawać na głowie”. Potrzebne są nowe umiejętności interpersonalne, nowa świadomość możliwości tkwiących w działaniu człowieka, w jego doskonałym umyśle, w jego wiedzy i w intuicji.
Potrzebna wreszcie godna obecnych czasów głęboka refleksja wychowawcza nad funkcją rodziny w przygotowaniu dzieci do spełnionego, szczęśliwego życia.
Rodzina bowiem to miejsce, w którym przychodzi na świat, dorasta i kształtuje się młody człowiek. To miejsce szczególne i jedyne, w którym nabiera lub traci odporność psychiczną, niezbędną, aby w dorosłym życiu:

  • rozwiązywać konflikty

  • radzić sobie z niepowodzeniami

  • podnosić się po porażkach

  • stawiać czoło życiowym trudnościom

  • ufać sobie i światu

  • żyć szczęśliwie, w zgodzie ze sobą i z ludźmi, w zgodzie z otaczającym światem.

Współczesna psychologia podkreśla, że do 6 roku życia i przede wszystkim w relacjach rodzinnych, kształtują się w każdym człowieku obszary deficytowe, które w przyszłości stają się nieświadomymi mechanizmami kształtującymi jego sposób zachowania i wchodzenia w relacje interpersonalne *). Do 6 roku życia, każdy z nas zbiera bilion doświadczeń. dotyczących porozumiewania się, poglądów i przekonań na swój temat: kim jest, czego może oczekiwać od świata, co jest dla niego możliwe, a co nie, czy zasługuje na miłość, szacunek, na zrozumienie i akceptację. Te poglądy, to przeświadczenie dziecka, stają się podwalinami życia dorastającego i dorosłego człowieka.
Tyle teoria. A jak wyglądają nasze relacje z dziećmi w praktyce? Czy zawsze mamy świadomość ogromnego znaczenia naszych słów? Naszego działania? Proponuję przyjrzeć się scence, którą zaobserwowałam pewnego dnia w autobusie…

Wsiada mama z małą dziewczynką, dość korpulentną, ciepło ubraną, trzymającą pokaźny plecak i duży worek szkolny. Jest południe, w autobusie ciepło i niemal wszystkie miejsca są wolne. Dziewczynka siada. Mama stojąc mówi… „nie siadaj, zaraz wychodzimy” Dziecko nie reaguje, milczy. Po chwili dodaje: „ usiądź mama W odpowiedzi słyszy: „ja nie jestem zmęczona. Wstań, odpoczniesz w domu ” Dziewczynka waha się, jest niezadowolona. Spogląda na mamę i na mnie. Wolno wstaje, odwraca się do nas tyłem. Mama milczy. Wysiadam na drugim przystanku wspólnej jazdy. One pojechały dalej.

Czułam smutek… Zastanawiałam się, czy mama tak bezceremonialnie strofując córkę była zadowolona z jej „posłuszeństwa”? I dlaczego właściwie dziecku nie wolno było usiąść? Dlaczego jej zmęczenie spotkało się z krytyką? W imię czego nie uszanowano jej prawa do odpoczynku… Czego nauczyło się to dziecko o sobie, o mamie, o rodzinnych relacjach? Czy dziecku wystarczą zapewnienia o miłości, zrozumieniu, serdeczności, jeśli nie POKAŻEMY w konkretnych sytuacjach – jak je kochamy? Jeśli nie damy mu szansy, by CZUŁO naszą MIŁOŚĆ, jak nauczymy je, że na nią bezwarunkowo zasługuje?
I jeszcze ważna refleksja… człowiek może dać tylko tyle, ile otrzymał… Jaką więc matką dla swojej córki będzie w przyszłości dziewczynka z tramwaju?
Warto co pewien czas z pokorą pochylać się nad prawdą – wychowujemy nasze dzieci w każdej chwili, zawsze i wszędzie. Nie tylko wówczas, gdy uczymy, jak się zachować u cioci na imieninach, jak ładnie jeść i grzecznie odpowiadać. Choć i to nie bez znaczenia, najbardziej jednak wychowujemy tym, jak się wobec nich zachowujemy na co dzień. Także wtedy, gdy nie mamy ochoty na żarty, gdy coś nas gnębi, złości lub niepokoi. Nigdy nie przestajemy przecież być rodzicami. To my – rodzice, przekazujemy dzieciom najważniejsze wzorce – ..skrypty” do których będą sięgać w różnych sytuacjach, przez całe życie! Ogromna odpowiedzialność! Ale przecież kiedyś podjęta świadomie i absolutnie dobrowolnie. Na zawsze!
Przed nami czas świątecznych przygotowań, czas prezentów, noworocznych życzeń i postanowień. Niech będzie to także czas wychowawczej refleksji – czego i jak nauczę moje dziecko w nadchodzącym roku? Z miłością i troską, żeby umiało budować szczęśliwe, udane życie dla siebie i dla świata. W myśl prostej, znanej maksymy: czego się Jaś nie nauczy tego nie będzie uczył własnych dzieci. Niestety…

Elżbieta Wasiak-Kowalska

Przypisy:
*) Satir Yirginia. (2002). Rodzina – tu powstaje człowiek. GWP. Gdańsk

Artykuł ukazał się na łamach: Kwartalnik Pacjenta grudzień 2002